wtorek, 28 czerwca 2016

Poznański Czerwiec 1956 roku w Puszczykowie

Maciej Krzyżański*

Dzisiaj obchodzimy 60 rocznicę zrywu robotniczego w czerwcu 1956 roku. Jednak niewielu mieszkańców naszego miasta wie, że Puszczykowo również było areną tego zrywu wolnościowego. Grupa cywilów pod przywództwem Edwarda Człapy, zdobyła posterunek Milicji Obywatelskiej, który znajdował się przy ulicy Poznańskiej. Zbiórka przed akcją odbyła się niedaleko dworca kolejowego w Puszczykowie, w pobliży pomnika Armii Czerwonej. O samym zdobyciu posterunku wspomniał Komendant Posterunku Milicji Obywatelskiej w Puszczykowie Edward Bednarek:
Poznański czerwiec Fot. z epoki

„3 0 grudnia 1955 roku przeniesiono mnie służbowo do pracy na stanowisko Komendanta Posterunku MO w Puszczykowie. Siedziba Posterunku mieściła się wówczas w budynku prywatnym przy ul. Poznańskiej 8A. Od tego czasu stałem się mieszkańcem, jakże pięknego jeszcze Puszczykowa. Dzień 28 czerwca utkwił mi w pamięci jak chyba żaden inny. Pracę rozpocząłem o godzinie 8.00 rano. Przed 8.00 do Posterunku M O przybył pracownik Urzędu Bezpieczeństwa. Poinformował mnie, że w Poznaniu rozpoczął się strajk, pracownicy wyszli z zakładów pracy na ulice, tramwaje przestały kursować. Pracownik UB przebywał na Posterunku małą chwilę, po czym wyszedł zostawiając na szafie biurowej pistolet „TT". Pozostawienie bron i przez pracownika UB było celowe. Poinformował mnie o tym, czego się bał, nie wiem. Po jego wyjściu zgłosili się do pracy dwaj miejscowi funkcjonariusze.
Posterunek Milicji Obywatelskiej w 1956 roku

Powiadomiłem ich o strajku. Kiedy usiłowałem połączyć się telefonicznie z Komendą Powiatową MO — telefon był głuchy. Dzwoniąc na stację PKP, dowiedziałem się, że Komendy już nie ma i mam się wyłączyć. Wobec tak nieklarownej sytuacji postanowiłem wysłać prywatnym motocyklem do Komendy Powiatowej miejscowego milicjanta celem zasięgnięcia informacji o zagrożeniu i ewentualnym zabezpieczeniu mienia. Wysłany funkcjonariusz do jednostki już nie wrócił. Zatrzymanego dla wzmocnienia zabezpieczenia Komendy Powiatowej. W Posterunku pozostałem z jednym funkcjonariuszem człowiekiem o dużym doświadczeniu milicyjnym i wojskowym. Zbliżało się południe. W mieście intensywnie wzrastał ruch pieszy i kołowy. Nie kursowały pociągi. Przed posterunkiem zaczęli się zbierać ludzie. W obawie przed ewentualnym atakiem, z własnej inicjatywy podjąłem decyzję przechowania broni u rodziny zamieszkałej w górnej kondygnacji budynku. Czwartkowe popołudnie mijało na pozór spokojnie, jednak że o godzinie 18.00 przed Posterunek MO zajechał samochód ciężarowy „STAR" w którym znajdowało się sporo ludzi. Z tego samochodu padła seria z karabinu maszynowego a kule trafiały w okna I-ego piętra. Zaczęli z niego także wyskakiwać młodzi ludzie w wieku 18 - 25 lat, uzbrojeni w różnego rodzaju broń, w tym karabiny maszynowe i granaty. W wyniku strzelaniny, w górnej części budynku, w jednym z pomieszczeń spadł na podłogę żyrandol. Znajdujące się tam kobiety i dzieci doznały szoku, zaczęły płakać. Tam właśnie była ukryta przeze mnie broń. Starszy milicjant, który przez cały dzień był ze mną, stał wówczas przy furtce wejściowej na teren Posterunku. Młoda kobieta, która także wyskoczyła z samochodu, i trzymając w jednej ręce granat w drugiej pistolet „TT " wezwała stojącego, aby się nie ruszał — po czym piętnastoosobowa grupa wtargnęła do Posterunku. Pozostali na zewnątrz młodzi ludzie z bronią w ręku ubezpieczali ich. Pierwszą czynnością jaką podęli po wejściu do pomieszczenia, było rozbicie telefonu. Dowódca tej grupy, liczący około 25 lat, w czapce straży przemysłowej, wrócił się do mnie, abym wskazał miejsce przechowywania broni. Odparłem mu — „Byli tu tacy ludzie jak wy i broń zabrali”. Zaczęli szukać. Jeden z przeszukujących znalazł pozostawioną przez pracownika U B „TT- kę".

Szyba przebita przez pocisk pistoletu W budynku MO w Puszczykowie
Cała grupa udała się na pierwsze piętro. Wtedy doznałem szoku — co będzie jak znajdą schowaną tam broń. Zacząłem prosić dowódcę grupy, aby odwołał przeszukiwanie pomieszczeń, ponieważ zamieszkują tam cywilni ludzie, a słychać było płacz dzieci i krzyk osób starszych. Poczułem się dużo lepiej, kiedy dowódca grupy odwołał swój plan. Stanąłem twardo na nogach. Nie wiedziałem, że krótko przed przyjazdem tej grupy właścicielka domu razem z sąsiadką zatopiły worek z bronią w stawku, który znajdował się obok posesji. Gdybym o tym wiedział, nie denerwowałbym się tak bardzo. Grupa, wycofując się z Posterunku, zabrała sorty mundurowe i inne wyposażenie milicyjne. Ponownie prosiłem dowódcę grupy, ażeby pozostawili zabrany sprzęt i wyposażenie, ponieważ będzie my musieli za to płacić. Powiedziałem też, że milicjant jest takim samym człowiekiem jak oni. Widocznie miałem dużo szczęścia, ponieważ dowódca grupy rozkazał rzeczy zwrócić. Zostały rzucone na werandę budynku. Po pięciu dniach do Posterunku przybył zastępca Komendanta Powiatowego — wtedy wydobyliśmy broń ze stawku. Kobiety, które zatopiły broń po jakimś czasie otrzymały od kierownictwa komendy nagrodę za bohaterstwo i odwagę. Po tygodniu, do Posterunku zgłosił się pracownik Urzędu Bezpieczeństwa, który to przesłuchiwał mnie na okoliczność nieodpowiedniego zabezpieczenia Posterunku MO. W ogóle nie chciał słuchać o uzbrojonej grupie ludzi, tylko medytował, że pozwoliłem „chuliganom" wejść do jednostki. Po tej wizycie zostałem wezwany do Komendanta Wojewódzkiego MO do raportu. W wyniku tego zwolniono mnie dyscyplinarnie z dniem 31 lipca 1956 roku, pozbawiając mnie pracy i środków do życia. Dzięki przychylności p. Romana Króla, ówczesnego Prezesa Zarządu Powszechnej Spółdzielni Spożywców i jego zastępcy P ana Jana Storza znalazłem zatrudnienie w tej Spółdzielni, gdzie pracowałem aż do przejścia w 1980 roku na rentę, od 1990 na emeryturę”.
Poznański Czerwiec Fot z epoki


Wielu mieszańców Puszczykowa uczestniczyło w wydarzeniach czerwcowych 1956 roku. Wśród nich był mój dziadek Henryk Koschate, który brał udział w manifestacji na placu Mickiewicza. Moja ciocia Irena Mager przemieszczała się przez Poznań i w okolicy Wierzbięcic widziała czołgi. Na pewno wielu mieszkańców w swoich rodzinach przechowuje wspomnienia na temat tych tragicznych dni. Zachęcam do ich spisania i przesłania na mój adres krzyzanskimaciej@gmail.com bądź skontaktowania się ze mną pod numerem 508467405.

Maciej Krzyżański - członek koła historycznego

1 komentarz: